piątek, 30 września 2016

Badamy świat, czyli słomka w jabłku :)

Próbowaliście kiedyś wbić słomkę w jabłko lub w ziemniaka? Jeśli nie - koniecznie spróbujcie! Wbrew pozorom nie jest to łatwe zadanie.Dzieci znalazły je jednak w tym tygodniu na tablicy zadań.
Prób dzieci podejmowały wiele - mniej lub bardziej udanych. Były pomysły, że najważniejsze jest miejsce w jabłku, w które się celuje, potem jednak dzieci zauważyły, że słomka jest bardzo giętka i tajemnica tkwi najprawdopodobniej w odpowiednim chwycie.

Okazało się, że jedną z metod jest usztywnienie słomki poprzez chwyt jak najbliżej miejsca wbicia. Nie dawało to jednak zadowalających efektów. Obserwując zdjęcie zamieszczone na tablicy jako "podpowiedź", zauważyły, że kciuk zatyka wylot rurki. Po zastosowaniu tej metody - wszystko zadziałało jak trzeba!
Teraz nadszedł czas na próbę wyjaśnienia, dlaczego zatkanie palcem otworu sprawiło, że rurka była w stanie wbić się w jabłko. Dzieci po chwili zastanowienia zauważyły, że jak się zatka dziurkę, to nie wypuszcza się powietrza, które sprawia, że rurka jest sztywniejsza. 
Ten prosty eksperyment uczył dzieci stawiania hipotez, a następnie wprowadzania ich w życie, co stanowi przecież podstawy pracy każdego badacza. Zachęcał też do wykazywania ciekawości poznawczej, do dyskutowania, wymiany argumentów, burzy mózgów, wspólnego szukania rozwiązań. Nie mówiąc już o tym, że był dobrą zabawą :)


Pierwsze kroki w programowaniu

Sama nazwa "programowanie" brzmi bardzo poważnie. Czy to nie za wcześnie, by uczyć tego dzieci w przedszkolu? Oczywiście, że nie!
Programowanie to przyszłość. To umiejętność, która w świecie za 20 lat - czyli w takim, w jakim żyć będą obecne przedszkolaki - z pewnością będzie bardzo przydatna. Dzieci w Przedszkolu niepostrzeżenie, bez wielkich słów i definicji, uczyły się podstaw myślenia algorytmicznego i logiki programowania. Cała zabawa polegała na tworzeniu animacji, wymyślania przygód dla wybranych postaci.
Stworzenie animacji z wykorzystaniem programu Scratch Jr było jednym z zadań na ten tydzień z naszej tablicy daltońskiej - dzieci miały do dyspozycji graficzną instrukcję. Wykonanie zadania było więc dobrowolne. Okazało się, że dzieci nie tylko wykonały to, co obejmowało zadanie, ale jeszcze puściły wodze wyobraźni i powstały tak niezwykłe animacje, jak ta, w której przez salę zajęć przeszło tornado, kot wraz ze świnką podróżował w kosmosie, a potem występował na scenie, a nietoperz grał w koszykówkę. Niezwykłych pomysłów było mnóstwo! 


Nie zabrakło też aspektu wychowawczego :). Dzieci pomagały sobie nawzajem, tłumaczyły obsługę programu, wspólnie wymyślały tematykę animacji. Krótko mówiąc - realizowały zasady pedagogiki daltońskiej: samodzielności i współpracy.


Dzieci mają ochotę na więcej i myślę, że już wkrótce znów będą mogły dać upust swojej wyobraźni!

Poznajemy cyferki

Dzisiaj przewodnim tematem była cyfra 2. Dzieci potrafią już oczywiście rozpoznawać cyfry, jednak ważne jest, żeby umiały je również zapisać, a przede wszystkim, aby rozumiały, co dana cyfra oznacza w praktyce. Na dzisiejszych zajęciach ćwiczyliśmy więc nie tylko pisanie...
...ale też szukaliśmy w sali obiektów, które mają długość 2 cm, posługując się linijkami. Okazało się, że tą długość ma średnica magnesu, ale też jest to szerokość ramy tablicy.

Dzieci sprawdziły też, że napisy oznaczające nazwy niektórych miast na wiszącej w sali mapie mają 2 centymetry. Takim miastem jest Brześć. Co ciekawe, to nie ja odczytałam tą nazwę na głos :)
Później dzieci szukały przedmiotów o długości dwóch metrów. Warunek ten spełniał dywan.
Na zakończenie dzieci miały za zadanie stworzyć "paczkę", która będzie ważyć równo 2 kg. Tworzenie piramid z przedmiotów sprawiało mnóstwo radości, a przy okazji dzieci sprawdzały, jakie ułożenie przedmiotów gwarantuje równowagę. Porównywały ciężar różnych przedmiotów, szacowały, czy będzie wystarczający do uzyskania zaplanowanego wyniku. Zadanie udało się wykonać dzięki efektywnej współpracy!

środa, 21 września 2016

Plan Daltoński działa!

Pedagogika Planu Daltońskiego sprawia, że zdobywanie wiedzy przychodzi dzieciom zupełnie niepostrzeżenie, a do tego jest to przyjemność, o czym przekonałam się w tym tygodniu :) 
Tematem przewodnim tygodnia są: Azja, litera "A". W poniedziałek dzieci dowiedziały się nieco o kontynencie, z którego pochodzą prawdziwi ninja (temat LEGO Ninjago jest ostatnio bardzo na czasie...), gdzie znajdują się najwyższe góry świata, gdzie żyją prawdziwe pandy - takie, jak w kreskówce. Zobaczyły sushi, jedzenie pałeczkami. Dowiedziały się, kto wynalazł papier. We wtorek bawiliśmy się literką "A", pisaliśmy ją na przeróżne sposoby - również palcami na plecach kolegów. Szukaliśmy przedmiotów z tą głoską, naklejaliśmy na nie karteczki. Dużo się działo i dzieci miały przez to mniej czasu na zrobienie zadań z tablicy. Nie są one obowiązkowe, dzieci mogą je robić w wolnym czasie. Co się okazało? Dzieci prosiły, by dać więcej czasu, by dłużej zostać w sali Żaczków, bo CHCĄ zrobić zadania!!! 

Postanowiłam więc w środę zacząć od czasu wolnego, czyli od czasu, gdy dzieci mogą robić samodzielnie zadania albo też po prostu się bawić. Co się okazało? Dzieci zaczęły wykonywać zadania! Widząc, że są tym pochłonięte, nie przerywałam im.
A w tym tygodniu na tablicy zadania były następujące:
Zadanie pierwsze polegało na znalezieniu za pomocą Google Maps informacji, jak długo leci się samolotem z Warszawy do Pekinu. Dzieci miały graficzną instrukcję ze zrzutami ekranu. Wykonując zadanie, pomagały sobie w obsłudze komputera, współpracowały ze sobą. Aż miło było obserwować! "Gdzie jest ta strzałka? Pomożecie?". I już zjawiali się pomocni koledzy :)

Drugie zadanie to tradycyjne przydzielenie do opieki nad kącikami. Dzieci uzyskują zgodę wszystkich kolegów, sprzeczne interesy rozwiązują przez rozmowy na Kanapie Zgody.

Trzecie zadanie to zadanie doświadczalne, inspirowane kuchnią Dalekiego Wschodu ;). Co jest cięższe: ryż czy makaron? 

Dzieci muszą odmierzyć jednakowe próbki produktów, użyć wagi, odczytać i zapisać wynik. Samodzielnie przesypują materiały, liczą kreseczki na skali, wyciągają wnioski. "A jaka to liczba?", "A ile muszę jeszcze wsypać makaronu, żeby ważył tyle, co ryż?", "A co jest cięższe od ryżu? Może gra planszowa?". Zadanie to stało się punktem wyjścia do wielu ciekawych hipotez badawczych i ich kreatywnego sprawdzania.

Trzecie zadanie polega na wycięciu i przyklejeniu zwierząt na konturze odpowiedniego kontynentu: Europy, Azji lub Afryki. Zadanie dość ambitne, wymaga przypomnienia sobie informacji z ostatnich tygodni. Jednak możliwe do zrobienia!


Czas upłynął bardzo szybko! Gdy nadeszła pora wyjścia na dwór, dzieci były zdumione, że to już tak późno. Jeden z chłopców zapytał:
- Proszę pani, a dlaczego dzisiaj się nic nie uczyliśmy?
- Naprawdę nic się nie uczyliście? - zapytałam zdumiona. - Nic się dziś nie dowiedziałeś nowego?
- No...dowiedziałem się, że do Pekinu leci się 8 godzin.
- A ja, gdzie żyją zwierzęta! - powiedziała dziewczynka, która była nieobecna w ubiegłym tygodniu i zadanie wykonała z pomocą innych.
- A ja wiem, że ryż jest cięższy od makaronu! - dopowiedział kolejny chłopiec.

Kiwałam tylko głową. Wiem, że dzieci uczyły się też pracy w grupie, pomagania sobie, ale też odczytywania takich liczb, jak 100, czy 200, obsługi komputera, poznawały pojęcia gram, kilogram, obcowały z mapą. Doskonaliły też swoje umiejętności pisania. To naprawdę dużo!



piątek, 16 września 2016

Koło fortuny

Dzisiaj piątek, więc czas na podsumowanie tygodnia. Pamiętając, jak ważne jest utrwalanie nabytych umiejętności, a także to, jak dobrze dzieci przyjęły grę "Wszystkie przysmaki Smoka Gryzka", przygotowałam dzisiaj dla dzieci inną grę - "Koło fortuny".

Do gry potrzebne było oczywiście koło. Dzieci najpierw je wypróbowały, samodzielnie odczytywały wylosowane numery, aż w pewnym momencie - spontanicznie(!) przeszły na język angielski!  Przećwiczyliśmy więc przy okazji jeszcze liczenie w tym języku.


Do gry była potrzebna również lista pytań, dotycząca wybranych wiadomości i umiejętności z ostatnich dwóch tygodni (z naciskiem na ostatni tydzień). Pytań było 13, ale chyba nie były pechowe...Dzieci kręcąc wskazówką, losowały numer pytania/zadania, które odczytywał nauczyciel.

Pytania się powtarzały, ale to tylko sprzyjało utrwalaniu wiedzy.

Nasze koło fortuny miało jednak oprócz aspektu edukacyjnego, także element wychowawczy. 
W pedagogice Planu Daltońskiego nacisk kładzie się na to, by napędem dzieci do działania nie była rywalizacja, ale dążenie do samorozwoju, mierzenie się z samym sobą, a nie z innymi.
W naszej grze za każdą poprawną odpowiedź dzieci otrzymywały gwiazdki. 
Nie zastosowałam jednak zasady: "Wygrywa ten, kto zdobędzie ich najwięcej", bowiem stanowiłoby to właśnie zachęcanie do rywalizacji, swoistego wyścigu. Chciałam, by dzieci starały się uzyskać po prostu najlepszy wynik, na jaki je stać, bez porównywania z innymi. Kto powiedział bowiem, że może być tylko jeden zwycięzca? A może raczej - kto powiedział w ogóle, że musi być jakikolwiek zwycięzca?... Chciałabym, aby dzieci satysfakcję potrafiły czerpać nie tyle z tego, że były lepsze od innych, ale z tego, że po prostu osiągnęły swój własny cel, który chciały osiągnąć. Brzmi to może nieco zawile, ale w praktyce wyglądało następująco.

Dzieci otrzymały białe składane karteczki, na których miały zapisać wynik, z którego byłyby zadowolone. Wynik był ich osobistą decyzją, której nie musiały nikomu pokazywać. Otrzymały tylko informację, że największa liczba, jaką mogą przyjąć to 7 (była to też okazja do przećwiczenia porównywania liczb).

Przy okazji przećwiczyliśmy pisanie cyfry 7, okazało się bowiem, że wszystkie dzieci wybrały maksymalny wynik, jako satysfakcjonujący. Ostatnią zasadą było to, że gra trwa tak długo, jak tylko chcą. Każdy może przerwać ją w dowolnej chwili. 
Początkowo dzieci z przyzwyczajenia chciały porównywać między sobą uzbieraną liczbę gwiazdek, ale po kilku przypomnieniach, by skupiły się wyłącznie na swoim wyniku, po prostu przestały liczyć gwiazdki i ... zaczęły czerpać przyjemność z możliwości dzielenia się posiadaną wiedzą. Chętnie odpowiadały na pytania, wykonywały zadania, ale też pomagały sobie nawzajem w znajdowaniu odpowiedzi. 
Pomysł przeliczenia gwiazdek padł z ich strony dopiero, gdy każdy miał ich około 8-9. Żadne dziecko nie chciało jednak przerwać zabawy, mimo że uzyskało wynik większy od zaplanowanego. Przy 11-12 gwiazdkach kilkoro dzieci powiedziało "pas". Powiedziały, że są zadowolone z uzyskanego wyniku i przeszły do wykonywania innych zajęć. Dużą radość sprawił mi fakt, że jedno z dzieci, grało aż do uzyskania 24 punktów, starając się cierpliwie opanować umiejętność poprawnej i samodzielnej odpowiedzi na wszystkie pytania. Inne dziecko, gdy  zajęcia dobiegały końca, poprosiło o ponowną grę - już bez gwiazdek - po to tylko, by sprawdzić samego siebie, czy zna wszystkie odpowiedzi.
Myślę, że wprowadzając element rywalizacji, nie osiągnęłoby się takiego rezultatu. A Wy co o tym sądzicie?

środa, 14 września 2016

Język angielski z...matematyką

Czy możliwe jest przeprowadzenie dla sześciolatków zajęć dotyczących nauki słówek z języka angielskiego w taki sposób, żeby na koniec wołały: "Jeszcze raz!"? Okazuje się, że da się zrobić.

Skorzystaliśmy w tym celu z jednej z metod przydatnych w nauczaniu rozumowania matematycznego zalecanych przez prof. Gruszczyk-Kolczyńską, a mianowicie - z samodzielnie stworzonej gry planszowej "Wszystkie przysmaki Smoka Gryzka".

 Głównym bohaterem gry jest Smok Gryzek - nasza "żaczkowa" maskotka-pacynka, której dzieci samodzielnie nadały imię. Żaczki doskonale wiedzą, że ich towarzysz Smok jest wielkim łakomczuchem!
Dzieci po kolei rzucały kostką. Oczywiście wynik podawały w języku angielskim, w tym języku odmierzały również liczbę pól. Na każdym polu znajdował się inny przysmak. Zadaniem dziecka było podanie jego nazwy oraz przyporządkowanej mu liczby w języku angielskim. Gdy pionek stanął na zielonym smoku, można było zastosować skrót i ominąć kilka pól. Z kolei stanięcie na polu z czarnym Gryzkiem wiązało się z koniecznością odgadnięcia pytania.


Numer pytania losowało się poprzez rzut dwiema kostkami jednocześnie. Tutaj konieczna była umiejętność dodawania - wynik oczywiście należało podać w języku angielskim. Pytania odczytywał nauczyciel, dzieci zaś samodzielnie udzielały na nie odpowiedzi. 

Gra bardzo wciągnęła uczestników. Emocje były duże, a nauka słówek przychodziła zupełnie niepostrzeżenie!



poniedziałek, 12 września 2016

Uczymy się pisania liter

Nauka pisania to dość długi proces i na efekty zazwyczaj trzeba trochę poczekać. Nikt nie może oczekiwać od dziecka, że chwyci długopis w rękę i będzie od razu w liniaturze pisać kształtne literki :)
Zaczynamy naukę powoli, od lat najmłodszych. Temu służą między inny wszelkiego rodzaju prace plastyczne - kolorowanki, rysowanie, wydzieranki, lepienie z plasteliny i wiele wiele innych prac, zazwyczaj lubianych przez dzieci. Później nadchodzi czas na kreślenie po śladzie, różnego rodzaju szlaczki. Dzieci zapoznają się z kształtem liter, porównują go do znanych przedmiotów. Kreślą kształt liter w powietrzu, w powiększeniu, na plecach kolegów, na stolikach, próbują pisać w powiększonej liniaturze, aż w końcu dopiero przychodzi czas na pisanie w zeszycie. To wymaga czasu.
My ostatnio zajmowaliśmy się literką "E". Dzieci miały nauczyć się pisać literki pisane (drukowane już w zasadzie potrafią). W celu wstępnego zapoznania się z kształtem liter postanowiłam wykorzystać masę solną.
Przepis na masę solną jest z pozoru bardzo prosty - szklanka mąki, szklanka soli, trochę wody...i gotowe! Można ją jednak wykorzystać do nauki wielu przydatnych rzeczy.

Na początek dzieci samodzielnie odmierzyły składniki.

Zauważyły, że mimo że sól i mąka wyglądają podobnie, to jest między nimi wiele różnic. I to nie tylko w smaku! Szybko odkryły, że sól jest cięższa. Postanowiły to sprawdzić za pomocą wagi.

Różnica była duża i stało się to oczywiście punktem wyjścia do poszukiwania wyjaśnienia jej istnienia. Dzieci same zaczęły dyskusję o tym, skąd pochodzi sól, jak się wytwarza mąkę.

Później nadszedł czas na odmierzanie wody. Był to moment na kształcenie pojęcia stałości objętości cieczy (bardzo potrzebnego w rozumieniu matematyki), choć oczywiście dzieci traktowały to jako zwykłe zagadki. Żaczki przyniosły wodę potrzebną do zrobienia masy solnej w różnych naczyniach. Zadanie polegało na tym, by napełnić naczynia tak, aby woda sięgała do liczby 200, natomiast wąską menzurkę - do liczby 100 (czyli do pełna).
Teraz pytanie zasadnicze: gdzie wody jest najwięcej? W wąskim naczyniu słup wody sięga oczywiście najwyżej, co może mylić obserwatora. Dzieci próbowały odpowiadać samodzielnie, a później by sprawdzić, czy miały rację, przelały wodę do trzech takich samych szklanek. Jakież było zdumienie, gdy okazało się, że nie zawsze wszystko jest takie, jak się wydaje na pierwszy rzut oka :)

Potem przystąpiliśmy do wyrobienia ciasta i lepienia literek. Dzieci mogły patrzeć na wzór, porównywać efekt swojej pracy z tym, co wyszło spod ich palców. Na koniec każdy dał upust swojej inwencji twórczej i stworzył jeszcze inne - "nieliterkowe" - dzieła :) Wszystko zostało wypieczone w piekarniku i prezentowało się następująco:

 Muszę jeszcze tylko lepiej "wyczuć" piekarnik. A Wam się podoba? :)

czwartek, 8 września 2016

Mapa skarbów

Słoneczny i ciepły wrześniowy dzień to idealne warunki do prowadzenia zajęć również na świeżym powietrzu. Dzisiaj dzieci uczyły się mierzyć odległości za pomocą taśmy mierniczej, dodawać, posługiwać się kompasem, a także poznały kierunki stron świata. A wszystko to w atmosferze dobrej zabawy.
Zaczęło się od tego, że nasz Smok Gryzek (jest to pacynka, która mieszka w sali Żaczków) powiedział dzieciom o ukrytym na terenie Przedszkola skarbie. Pokazał też tajemniczą mapę, która do niego prowadzi.


Na początek wspólnie przeczytaliśmy tekst, nazywając poszczególne literki i łącząc je w wyrazy. Aby móc odnaleźć skarb, dzieci musiały jednak jeszcze opanować dwie umiejętności.
Jedną z nich była umiejętność posługiwania się kompasem (wskazanie kierunku północnego, odczytanie pozostałych kierunków). Dzieci przyjrzały się również globusowi, odnalazły biegun północny i południowy. W sali określiły kierunek, w jakim należałoby się poruszać, żeby w końcu spotkać się z pingwinami :)


Drugą umiejętnością było posługiwanie się taśmą mierniczą, odmierzanie metrów. Przećwiczyliśmy to najpierw na dywanie w sali. Zmierzyliśmy jego długość i szerokość. Dzieci, wyposażone w taśmy, mapy i kompas, były już gotowe do szukania skarbu!

Na zewnątrz znajdował się punkt startowy zaznaczony dużym krzyżykiem. Znajdowały się tam również zaznaczone kropkami kolejne punkty orientacyjne (prawdziwe i fałszywe - dzieci, posługując się kompasem i taśmami, musiały odnaleźć te właściwe). 

Zadanie wymagało również umiejętności współpracy. Dzieci wspólnie odczytywały mapę, "kalibrowały" kompas, odmierzały taśmami odległości (każdy dysponował taśmą o długości 1 m).
Wspólnie też odnalazły skrzynkę ze skarbem, którym okazały się cukierki :)

Na zakończenie dzieci policzyły, ile metrów zajęła trasa (3+3+3+1+4). Zauważyły, że powrót tą samą drogą wymagałby pokonania takiej samej liczby metrów, czyli dodanie tych liczb "od końca" da ten sam wynik (4+1+3+3+3). To dobry wstęp do zrozumienia przemienności dodawania.

To nie był jednak koniec. Cukierki należało jeszcze przeliczyć i podzielić po równo między siebie.
To było proste zadanie :)

środa, 7 września 2016

Tajemnicze hasła, czyli utrwalamy słówka

Nauka pamięciowa to rzecz wymagająca zazwyczaj wysiłku. Niekiedy jest ona jednak niezbędna - na przykład podczas nauki nowych słów i wyrażeń w obcym języku. Wiadomo, że najłatwiej zapamiętuje się nowe słowa, gdy się ich często używa, gdy słyszy się je od innych.
Do tego służą więc "łapki", czyli kartki z hasłami, wypowiadanymi przy każdorazowym wejściu do sali.

Dzieci mają za zadanie dotknąć odpowiednią dłonią kartek i wypowiedzieć "hasła" - nazwy przedmiotów umieszczonych na zdjęciu w języku angielskim oraz nazwać dłoń, którą się posłużyły (prawa/lewa). To przy okazji ćwiczenie w rozróżnianiu stron. Dzieci mogą sobie podpowiadać, mogą pytać kolegów, gdy zapomną hasła. Ważne, by hasło zostało samodzielnie powtórzone.
Pierwszym hasłem było "forest, sea, lewa ręka". 


Od jutra zmiana na "bread, cake, prawa ręka" :) .

wtorek, 6 września 2016

Czas wolny

Czas wolny w grupie Żaczków to moment, gdy dzieci mogą samodzielnie wybrać, czym się będą zajmować. Mają do dyspozycji wyposażenie wszystkich kącików, mogą z niego swobodnie korzystać. Są różnego rodzaju gry, są kredki, kartki...ale też inne przyrządy.

Okazuje się, że Żaczki zdobywania nowej wiedzy i umiejętności wcale nie traktują jako zadania męczące, bo chętnie z własnej inicjatywy sięgają po tę formę aktywności w czasie wolnym.
Niekiedy to poszerzanie wiedzy odbywa się jakby "przy okazji" zabawy. W kąciku matematycznym dzieci mają do dyspozycji kasę sklepową, która pełni jednocześnie rolę kalkulatora. Dzieci nie tylko uczą się czytania liczb ("A ile to jest 5346?"), ale też dodawania, czy odejmowania przy płaceniu papierowymi pieniędzmi. Nie mówić nawet o demonstrowaniu sposobu użycia karty płatniczej, co sześciolatki mają doskonale opanowane :).
Właśnie to, że dzieci wykazywały tak duże zainteresowanie tą zabawą sprawiło, że postanowiłam zamienić dołączone do zabawki pieniądze "no name" ...

...na polskie banknoty i monety (oczywiście wydrukowane na drukarce ;)).
Liczę, że dzięki temu dzieci będą mogły powoli wdrażać się do rozpoznawania nominałów                   i faktycznego posługiwania się pieniędzmi. 

Niekiedy jednak dzieci samodzielnie podejmują aktywności, które trudno nazwać zabawą. Jest to raczej prawdziwe dążenie do zdobycia nowej wiedzy.

W kąciku czytelniczym dzieci mają dostęp do komputera. Wiedzą, że nie służy on do gier. Obecnie wykorzystują go do zdobywania informacji. Dzieci po krótkim instruktażu na temat szukania wiadomości w wyszukiwarce, postanowiły samodzielnie sprawdzić możliwości sprzętu. Wpisane przez nich hasła do wyszukiwarki to: "Dlaczego niebo jest niebieskie?". Padający za oknem deszcz natchnął ich do zadania wujkowi Google pytania: "Dlaczego pada deszcz?". Wyszukały również na Google Maps Sarbinowo, które jeden chłopiec odwiedził podczas wakacji, a nawet udało się obejrzeć zdjęcia z tej miejscowości.
Tutaj jeszcze uwaga: korzystanie z komputera odbywa się pod kontrolą nauczyciela. Dzieci korzystają z niego (obsługują) samodzielnie, ale treści są oczywiście pod "moderacją".


Nie tylko komputer jest sprzętem wykorzystywanym przez dzieci w czasie samodzielnej aktywności. Drugim urządzeniem jest waga. Taka zwykła, kuchenna.
Okazuje się, że porównywanie, co jest cięższe, a co lżejsze sprawia mnóstwo frajdy. Zważyć można wszystko - począwszy od klocków, książki, na kubeczku z kwiatkami kończąc.

Kubeczek ze stokrotkami swoją drogą znalazł się w sali nieprzypadkowo. To inicjatywa chłopca odpowiedzialnego za kącik przyrodniczy w ubiegłym tygodniu. Zaproponował jego urozmaicenie poprzez umieszczenie w nim kwiatków zerwanych w trakcie pobytu na podwórzu.

Oczywiście, dzieci bawią się również inaczej. Budują z klocków, rysują, wygłupiają się na dywanie, rzucają plastikowymi piłeczkami do celu, czy rozmawiają ze sobą. Cieszy jednak fakt, że wykazują ciekawość poznawczą i ją chętnie, a także samodzielnie, zaspokajają.

piątek, 2 września 2016

Kanapa Zgody

Kanapa Zgody to pomysł na uczenie dzieci konstruktywnego radzenia sobie z sytuacjami konfliktowymi.
Tematyka konfliktów, różnicy zdań wśród dzieci różnie bywa traktowana przez dorosłych. Niektórzy obierają strategię, że należy ich unikać za wszelką cenę. Przekazują wówczas dzieciom mądrości typu "Bądź mądrzejszy, ustąp głupszemu". Osobiście obawiam się jednak, że taka strategia na dłuższą metę będzie skutkować tym, że o wszystkim zaczną decydować nie te osoby, które są mądrzejsze... 
Inna strategia, to "Nie daj sobie w kaszę dmuchać!", czyli dąż do celu za wszelką cenę. Kompromisy są dla słabeuszy. W tej strategii nie dopuszczamy do myśli, że druga strona może mieć słuszne argumenty, że z jej punktu widzenia sytuacja wygląda zupełnie inaczej. Gdy "na placu boju" spotkają się dwaj zwolennicy tej strategii, z pewnością posypią się iskry!
W naszym podejściu idziemy w innym kierunku. Konfliktów ani nie trzeba unikać, ani też do nich dążyć. Konflikty po prostu się pojawiają. Są one sytuacją, w której dwie (lub więcej) osób mają różne i sprzeczne ze sobą potrzeby. Takich sytuacji nie da się uniknąć. Trzeba jednak umieć sobie z nimi radzić. Pomaga w tym Kanapa Zgody.
U nas Kanapa Zgody wygląda tak:

Stoi w zacisznym kąciku sali. Osoby, które wchodzą w konflikt, siadają na niej, mają zapewnioną (w miarę możliwości) prywatność. Zasadą jest to, że nie biorą ze sobą zabawek lub innych przedmiotów, które mogłyby odciągać uwagę od tego, co w tym momencie jest najważniejsze - od rozmowy. Dzieci jednak nie muszą rozmawiać ze sobą od razu, mogą też posiedzieć w milczeniu (czasem chwila ciszy pomaga ostudzić emocje). Konflikt zaburza funkcjonowanie grupy, więc w interesie wszystkich jest, by strony jak najszybciej doszły do porozumienia. Inne dzieci nie przeszkadzają więc tym, którzy na Kanapie szukają wspólnego rozwiązania. Nauczyciel nie ingeruje bez potrzeby w rozmowę, w żadnym wypadku nie przejmuje inicjatywy w szukaniu rozwiązań.
Opuścić kanapę można dopiero wtedy, gdy obie strony zgodnie oświadczą, że panuje zgoda i znalezione rozwiązanie odpowiada obu stronom.

Rozwiązanie to wypróbowałam wcześniej na swoich dzieciach. Działa :)


Realizacja zadań z pierwszego tygodnia

Pierwszy tydzień za nami, a właściwie pierwsze dwa dni. Żaczki przyszły na zajęcia pełne energii, pomysłów i zapału. Mam nadzieję, że stan ten uda się nam utrzymać jak najdłużej!


Dużo czasu zajęło nam poznawanie sali i zawartości poszczególnych kącików. Hitem (zgodnie z przewidywaniami ;) ) okazało się formikarium z hodowlą mrówek. Dzieci dowiedziały się, jak wygląda "struktura społeczna" u mrówek, zaobserwowały królową, robotnice i złożone jajeczka. Nauczyły się dawkować owadom wodę za pomocą pipety (będzie to obowiązek dyżurnego kącika przyrodniczego).


Zadania z tablicy dzieci wykonały chętnie, choć było jasno powiedziane, że nie jest to obowiązkowe. O treści zadań można przeczytać tutaj.
Dzieci zaciekawiły się zagadkową mapą, Żaczki umiejące czytać przeczytały wskazówki, wszyscy wspólnie odmierzali kroki i oczywiście znaleźli teczki, które ozdobiły według własnych pomysłów. 
Napisanie własnego nazwiska niektórym dzieciom sprawiało jeszcze trudność, ale dzięki pomocy koleżeńskiej poradziły sobie ze wszystkim. Wszystkie teczki zostały ozdobione w sposób pomysłowy i indywidualny. Dwie przykładowe wyglądają następująco:

Przy okazji dzieci uczyły się zarówno proszenia o pomoc (co wbrew pozorom wcale nie jest łatwe), jak również rozsądnego pomagania. Pomoc koleżeńska to nie napisanie za kolegę jego nazwiska, ale pokazanie kształtu brakującej literki na innej kartce lub tablicy. To wspólne głoskowanie. To pomoc w osiągnięciu umiejętności, a nie wykonanie jej za kogoś. 

Drugie zadanie - rozdzielenie dyżurów do kącików było zadaniem, do którego dzieci podeszły w bardzo różny sposób. Dzieci w większości miały już z góry upatrzone "ulubione" kąciki. Część pytała o zgodę inne dzieci, część milczenie innych uznało za zgodę, a jeszcze pozostała część zastosowała zasadę "kto pierwszy, ten lepszy". Obyło się bez kłótni, ale widziałam, że nie wszystkie dzieci z przydziału były zadowolone. Był to dyżur zaledwie na 2 dni.
Sprawę omówiliśmy szczegółowo podczas piątkowego podsumowania zadań. 
Podsumowanie  zadań to czas na podzielenie się swoimi emocjami. Staram się uświadamiać dzieciom, że nie ma emocji złych. Niewłaściwy może być co najwyżej sposób ich wyrażenia. Jeśli czując złość, mówimy: "Ale się wściekam, że zapomniałaś/zapomniałeś o tym!", jest to naturalna i zdrowa reakcja. Jeśli jednak w złości popychamy, bijemy, czy też używamy przemocy psychicznej - wtedy złość szkodzi (i nam, i otoczeniu).

Dzieci wiedzą więc, że mogą swobodnie mówić o tym, co czuły, gdy wykonywały zadania. Czy ta aktywność dała im satysfakcję, czy też było im przykro, czuły się zadowolone, a może rozczarowane? Dzieci na tablicy obrazują swoje samopoczucie za pomocą obrazków - buźki wesołej, smutnej, mogą też narysować swoją własną buźkę lub inny symbol, który pokazywałby ich samopoczucie. Po naszych zadaniach tablica wyglądała tak:
Dzieci były w większości zadowolone. Mówiły, że zadania im się podobały, że było wesoło, było super. Pojawiła się jednak jedna smutna buzia przy zadaniu dotyczącym przydziału kącików. Chłopiec zapytany o powód powiedział, że nie otrzymał dyżuru w tym kąciku, w którym chciał.

W tej sytuacji postanowiliśmy grupowo zastanowić się, w jaki sposób poradzić sobie na przyszłość z taką sytuacją. Dzieci opowiedziały szczegółowo, w jaki sposób przydzieliły między siebie kąciki. Wspólnie znalazły słabe punkty, twórczo szukały możliwych rozwiązań. Ustaliły, że każdy będzie mówił głośno, który kącik chciałby objąć dyżurem, żeby uniknąć sytuacji, gdy nie wiadomo, jakie kto ma życzenia. Jednym z zauważonych przez dzieci problemów było to, że było dwóch chętnych do jednego kącika. Pierwsza propozycja, jaka padła - ku mojej olbrzymiej satysfakcji - to Kanapa Zgody! Zobaczymy w przyszłym tygodniu, jak zadziałają podjęte przez dzieci decyzje.

Na tablicy znalazła się też jedna buźka narysowana przez dziecko.
Jak wyjaśnił nam chłopiec, jest to myszka, która właśnie zjadła pyszny serek. Tak się właśnie czuł podczas wykonywania pierwszego zadania :)