niedziela, 19 lutego 2017

Gramy w butelkę i w karty ;)

Tak tak, tak się właśnie w Żaczkach bawimy, a przy okazji uczymy się czytać metodą sylabową. Nieocenione są w tym karty sylabowe, które można wykonać zupełnie samodzielnie.
Dzieci biorąc udział w poniższych grach, ćwiczą odczytywanie sylab i ich syntezę, czyli łączenie ze sobą.
Na początek zagraliśmy w karty. Każde dziecko otrzymało 5 kart z różnymi sylabami. Zadanie polegało na wylosowaniu karty od kolegi/koleżanki i odczytaniu sylaby. W ten sposób ćwiczyliśmy czytanie pojedynczych sylab.

Później przyszedł czas zabawy w sylabowe pociągi, czyli budowanie wyrazów z wylosowanych sylab, które tworzą łańcuszki - pociągi. Zadanie pozwalało na różnicowanie stopnia trudności, dzieci mogły budować pociągi dwuwagonikowe, ale jeśli miały ochotę, również mierzyć się z coraz dłuższymi składami. Próbowaliśmy też zgadywać, co nowo powstałe wyrazy mogą znaczyć w obcym języku ;)

Karty sylabowe można też wykorzystać do gry w butelkę. Dzieci losują sylaby, z którym w miarę kolejnych rund budują coraz dłuższe słowa.
Nauka czytania poprzez gry i zabawy pozwala na lepsze przyswojenie umiejętności. Nie od dzisiaj wiadomo, że pamięć najlepiej działa w połączeniu z emocjami. Jeśli więc trudna nauka czytania odbywa się w formie przyjemnych zabaw, jej efektywność na pewno jest większa.

Odpowiedzialność, samodzielność...to działa!

Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o sytuacji, która niesamowicie mnie ucieszyła i potwierdziła, że nauka z Planem Daltońskim naprawdę wychodzi naprzeciw potrzebom dzieci.
Wszystko zaczęło się jak zwykle w poniedziałek :). Dzieci przyszły do sali, zobaczyły, jakie zadania czekają je w tym tygodniu. Zaplanowały swoją pracę na tydzień (czyli zaznaczyły, które zadanie będą realizować w jaki dzień tygodnia). W tym tygodniu zadania były różnorodne - dzieci miały wykonać eksperyment i "zaobserwować" fale dźwiękowe (to będzie potrzebne do wyjaśnienia, dlaczego grzmot i piorun nie zawsze docierają do nas w tym samym czasie). Miały też do wykonania zadania matematyczne (dzieci samodzielnie wybierają kartę pracy spośród wielu dostępnych), krótką czytankę i ćwiczenie w pisaniu. Niektóre zadania dzieci wykonały w poniedziałek, inne zostawiły sobie na później.

We wtorek okazało się, że jedna z dziewczynek nie mogła przyjść do przedszkola na poranne zajęcia. Jednakże po południu nasze Przedszkole organizowało spotkanie dla rodziców (notabene połączone z warsztatami dla rodziców prowadzonymi zgodnie z zasadami pedagogiki Planu Daltońskiego...). Dziewczynka przyszła na zebranie z mamą i razem z dwoma innymi przedszkolakami (młodszymi od niej) spędziła ten czas właśnie w sali Żaków.

Dziewczynka weszła do sali. W tym tygodniu miała przydzielony do opieki kącik przyrodniczy. Pierwszą czynnością, jaką wykonała, było napojenie mrówek (Żaczki hodują mrówki w formikarium) oraz podlanie kwiatków. Następnie podeszła do tablicy i wykonała wszystkie zadania, jakie miała zaplanowane. Nie były to zadania łatwe, dziewczynka z liczydłem dokonywała obliczeń, czy pisała starannie literki. Przy okazji wyjaśniała pozostałym dzieciom, do czego służą różne pomoce w sali, jakie zasady obowiązują. Nie było w tym żadnej mojej zachęty, zupełnie nic! Dziewczynka wykazała się ogromną odpowiedzialnością i samodzielnością. Wyjaśniła też dzieciom zasadę działania elektrowni wiatrowej, a także przypominała o konieczności zachowania porządku w sali ("Jak skończysz bawić się, odkładasz na miejsce").

Czy gdyby dziecku po prostu kazać wykonać te zadania w wolnym popołudniowym czasie, spotkałoby się to z równie entuzjastycznym podejściem?....

Jako puenta całego zdarzenia może posłużyć dialog, jaki po wyjściu dziewczynki wywiązał się między mną a jednym z młodszych dzieci, które było świadkiem powyższych wydarzeń.
- Proszę pani, a czy jak ja będę w Żaczkach, to będę mogła mieć to samo miejsce na tablicy, co [opisywana dziewczynka]?

Chodziło o tablicę, na której dzieci planują i zaznaczają wykonanie zadań. Znajdują się na niej imiona, numery zadań, a odpowiednimi kolorami dzieci zaznaczają dni tygodnia, w których planują wykonanie zadań. Tutaj też dokonują samodzielnej oceny ich wykonania. Kolejność imion na niej jest losowa, akurat w tym roku zastosowałam klucz alfabetyczny. 
- A dlaczego Ci na tym zależy?
- Bo ja będę tak samo wykonywać wszystkie zadania! :)


czwartek, 9 lutego 2017

Skąd się bierze prąd? Eksperymentujemy.

W tym miesiącu króluje u nas technika. Zaczęliśmy od prądu, a właściwie od atomów, czyli małych "klocuszków", z których zbudowany jest świat (tak jak dzieci budują swoje pojazdy z klocków). Dzieci od razu zauważyły analogię w budowie atomu i w budowie Układu Słonecznego, o którym już się uczyliśmy. Elektrony krążące jak planety i już wszystko jasne :) Ruch elektronów od razu stał się łatwiejszy do wyobrażenia.

Przyszedł następnie czas na eksperymenty. Do biegania i skakania dzieci energię produkują same (niekiedy z nadwyżką ;) ), ale żeby mikser zaczął działać, musimy mu tej energii dostarczyć. Jak się więc ją wytwarza? Dzieci miały do dyspozycji model budowy elektrowni wiatrowej i słonecznej. Urządzenie to pokazywało, że można zamienić energię pochodzącą z wiatru i światła na prąd. Dzieci miały też do dyspozycji różne odbiorniki prądu - świecące żarówki, kręcące się kółeczka, brzęczyk, czy amperomierz, który pokazywał, kiedy prąd jest "silniejszy", a kiedy "słabszy". Eksperymentom nie było więc końca. 
Gdy następnego dnia do przedszkola przyszedł chłopiec nieobecny podczas pierwszych eksperymentów, dzieci chętnie mu wszystko pokazały i wytłumaczyły. Później przyłączył się wspólnych eksperymentów.
Dzieci samodzielnie zaczęły stawiać pytania badawcze. Czy brzęczyk będzie głośniej dzwonił przy oknie, czy przy lampie? Czy szybszy ruch skrzydeł wiatraka spowoduje większe odchylenie wskazówki na amperomierzu?


Bardzo duże wrażenie wywarła na mnie dociekliwość jednej dziewczynki. W pewnym momencie model elektrowni z panelem słonecznym i brzęczykiem nie zadziałał. Dziewczynka rozumowała i działała następująco (samodzielnie!):
  • Może brzęczyk nie działa? Zamieniła brzęczyk na żarówkę. Nie zadziałało.
  • Więc to wina panelu słonecznego? Zamieniła panel słoneczny na wiatrak. Brzęczyk zadzwonił. Czyli wina panelu. Chwila zastanowienia.
  • Ale może panel nie jest zepsuty, ale był źle zamontowany? Zamontowała powtórnie i dokładnie docisnęła wszystkie elementy. Zadziałało!
Dzieci  na tablicy zadań miały na ten tydzień do wykonania zadanie związane ze zbudowaniem prostego obwodu elektrycznego. Otrzymały obrazkową instrukcję i zadanie wykonywały samodzielnie. Oczywiście nie omieszkały sprawdzić, co się stanie, gdy żarówkę podłączy się pod dwie baterie. Przy okazji pokazałam też chętnym podłączenie równoległe.

Dzieciom tematyka prądu bardzo się podobała. Zabrały zbudowany przez siebie obwód i pobiegły podzielić się nowo zdobytymi umiejętnościami też z Krasnalami.

Oczywiście, poruszaliśmy też temat bezpieczeństwa. Dzieci były bardzo świadome tego, że prąd wymaga dużej ostrożności. 

Wiedza zdobyta metodą samodzielnie wykonywanych eksperymentów z pewnością na długo zostanie w pamięci, nawet jeśli nie została z nich sporządzona notatka w zeszycie ;)

środa, 8 lutego 2017

Dla każdego coś dobrego :) Czyli jeden dzień z Planem Daltońskim.

W Planie Daltońskim najbardziej lubię to, że dzieci mogą być sobą i mogą rozwijać się w takim kierunku, który ich interesuje. Cieszy mnie również to, że stwarza on okazję do poznawania samego siebie, swoim preferencji i możliwości.
Dzieci mają możliwość wyboru własnej aktywności. Zależy to od tego, jak w poniedziałek zaplanują swoją pracę - czyli na kiedy zaplanują wykonanie różnych zadań z tablicy. Każdy ma dowolność w planowaniu, ważne, aby do piątku zadania były zrobione. 
Dzisiaj  był więc dzień jak co dzień i chciałabym się właśnie nim z Wami podzielić. Zaznaczam jeszcze, że w żaden sposób nie wyznaczałam dzieciom zadań, podjęły się ich wykonania z własnej inicjatywy. Jedyną zastosowaną przeze mnie formą zachęcenia, była wypowiedziana na zakończenie codziennego powitalnego spotkania na dywanie standardowa formułka, żeby dzieci spojrzały na tablicę z zadaniami i sprawdziły, co na dzisiaj sobie zaplanowały.
Dzisiejsza aktywność dzieci wyglądała następująco. Jedno dziecko zdecydowało się porozwiązywać zadania matematyczne z kącika matematycznego. Chłopiec samodzielnie wybrał z różnych dostępnych tam kart jedną, usiadł do stolika, wziął liczydło i cierpliwie liczył i sprawdzał obliczenia. Karty były różne, łatwiejsze, trudniejsze, z mniejszą lub większą liczbą obliczeń do wykonania. Chłopiec wybrał poniższą. Sam, bo chciał.


Dwóch innych chłopców chciało również rozwiązać zadanie matematyczne, ale praktyczne i do tego z komputerem. Przygotowałam im więc karty, na których obliczali, jaką trasę pokonała rodzina na wakacjach (w drugiej wersji kierowca wiozący towar samochodem) w Europie, Azji i Ameryce. Samodzielnie korzystali z GoogleMaps (wyznaczanie odległości między miejscami), Google Street View ("Chodźcie zobaczyć, co jest w Waszyngtonie!") i kalkulatora (żeby na koniec obliczyć sumę). Ćwiczyli czytanie nazw, poznawali geografię. Sami, bo tak chcieli.


Dziewczynki zabrały się za zajęcia konstrukcyjne. Stworzyły krążki do rzucania, które do tego pięknie wyglądały. Każdy koralik dziewczynki umieszczały cierpliwie na właściwym miejscu, ćwicząc precyzję ruchów, a także rozwijając zmysł estetyczny. Gdy jednej z dziewczynek praca w trakcie się rozsypała, obie odtworzyły ją - koralik za koralikiem. Zgodnie współpracując. Same, bo tak chciały.

W dzieciach jest ogromny głód wiedzy i potrzeba robienia rzeczy pożytecznych. Gdy zaufa się ich samodzielności, odpowiedzialności, gdy postawi się na współpracę, można góry przenosić ;)