środa, 8 lutego 2017

Dla każdego coś dobrego :) Czyli jeden dzień z Planem Daltońskim.

W Planie Daltońskim najbardziej lubię to, że dzieci mogą być sobą i mogą rozwijać się w takim kierunku, który ich interesuje. Cieszy mnie również to, że stwarza on okazję do poznawania samego siebie, swoim preferencji i możliwości.
Dzieci mają możliwość wyboru własnej aktywności. Zależy to od tego, jak w poniedziałek zaplanują swoją pracę - czyli na kiedy zaplanują wykonanie różnych zadań z tablicy. Każdy ma dowolność w planowaniu, ważne, aby do piątku zadania były zrobione. 
Dzisiaj  był więc dzień jak co dzień i chciałabym się właśnie nim z Wami podzielić. Zaznaczam jeszcze, że w żaden sposób nie wyznaczałam dzieciom zadań, podjęły się ich wykonania z własnej inicjatywy. Jedyną zastosowaną przeze mnie formą zachęcenia, była wypowiedziana na zakończenie codziennego powitalnego spotkania na dywanie standardowa formułka, żeby dzieci spojrzały na tablicę z zadaniami i sprawdziły, co na dzisiaj sobie zaplanowały.
Dzisiejsza aktywność dzieci wyglądała następująco. Jedno dziecko zdecydowało się porozwiązywać zadania matematyczne z kącika matematycznego. Chłopiec samodzielnie wybrał z różnych dostępnych tam kart jedną, usiadł do stolika, wziął liczydło i cierpliwie liczył i sprawdzał obliczenia. Karty były różne, łatwiejsze, trudniejsze, z mniejszą lub większą liczbą obliczeń do wykonania. Chłopiec wybrał poniższą. Sam, bo chciał.


Dwóch innych chłopców chciało również rozwiązać zadanie matematyczne, ale praktyczne i do tego z komputerem. Przygotowałam im więc karty, na których obliczali, jaką trasę pokonała rodzina na wakacjach (w drugiej wersji kierowca wiozący towar samochodem) w Europie, Azji i Ameryce. Samodzielnie korzystali z GoogleMaps (wyznaczanie odległości między miejscami), Google Street View ("Chodźcie zobaczyć, co jest w Waszyngtonie!") i kalkulatora (żeby na koniec obliczyć sumę). Ćwiczyli czytanie nazw, poznawali geografię. Sami, bo tak chcieli.


Dziewczynki zabrały się za zajęcia konstrukcyjne. Stworzyły krążki do rzucania, które do tego pięknie wyglądały. Każdy koralik dziewczynki umieszczały cierpliwie na właściwym miejscu, ćwicząc precyzję ruchów, a także rozwijając zmysł estetyczny. Gdy jednej z dziewczynek praca w trakcie się rozsypała, obie odtworzyły ją - koralik za koralikiem. Zgodnie współpracując. Same, bo tak chciały.

W dzieciach jest ogromny głód wiedzy i potrzeba robienia rzeczy pożytecznych. Gdy zaufa się ich samodzielności, odpowiedzialności, gdy postawi się na współpracę, można góry przenosić ;)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz