wtorek, 18 grudnia 2018

Pierniczki, pierniczki

Czas przedświąteczny to czas wielu kulinarnych przygotowań. Żaki przygotowały samodzielnie pierniczki, korzystając z następujących instrukcji:

Pracowały w dwóch grupach. Każda grupa otrzymała jeden rodzaj instrukcji. Zadanie polegało na "rozszyfrowaniu jej", czyli dowiedzeniu się, co będzie potrzebne do wykonania pierników i jakie czynności po kolei trzeba wykonać. Następnie jedna grupa uczyła drugą grupę, wyjaśniając to, co odkryli.

Kolejny etap polegał na sprawdzeniu, korzystając z instrukcji, czy dysponujemy wszystkimi potrzebnymi składnikami. Dzieci szybko odkryły, że wśród zgromadzonych rzeczy brakuje przyprawy do piernika. Brawa za czujność! Cóż to by były za pierniczki bez tak ważnego składnika :)

Ciekawym zadaniem było odmierzanie składników. Trzy szklanki, jedna łyżeczka - dzieci radziły sobie świetnie! Przy 3/4 pojawiły się pytania. Jedno z dzieci, uczące się w szkole muzycznej, odniosło pojęcie do metrum 3/4 i od razu wyjaśniło, że "to tak jakby zabrać ćwiartkę", czyli "niepełna szklanka". W ten sposób mamy za sobą pierwsze praktyczne kontakty z ułamkami :)

W podobny - praktyczny sposób dzieci podeszły do tematu szacowania. Odczytały, że kostka masła waży 200g, a nam potrzeba tylko 70 g. Gdybyśmy podzielili na pół, to byśmy mieli po 100 g, a my potrzebujemy troszkę mniej. W ten sposób dzieci samodzielnie odmierzyły tyle masła, ile potrzebowaliśmy.

Czas dodawania, odmierzania i łączenia składników, to coś, co wymagało uważności i dobrze rozwijało koordynację wzrokowo-ruchową.


Podobnie było przy mieszaniu składników. Dzieci wyrobiły ciasto zupełnie samodzielnie!


To świetna czynność nie tylko rozwijająca integrację sensoryczną (dotyk, wzrok, węch - ach te korzenne przyprawy!), ale też sprawność dłoni. Dzieci później też samodzielnie wałkowały ciasto i wycinały pierniczki, które po upieczeniu stanowiły pyszny poobiedni deser :)


Czas przedświątecznych wypieków to świetna okazja do angażowania dzieci do rozwijania samodzielności, rozwijania motoryki małej, rozumowania matematycznego, integracji sensorycznej. A oprócz tych wszystkich dobrodziejstw później można jeszcze zjeść same pyszności!


piątek, 14 grudnia 2018

Rozwijanie kreatywności

W Planie Daltońskim często korzysta się z instrukcji, ale nie oznacza to, że uczymy dzieci jedynie działania według narzuconego schematu. Wręcz przeciwnie, zachęcanie do rozwijania kreatywności, samodzielności twórczej, stanowi ważny element pracy z przedszkolakami.

Dzieciństwo to czas, gdy nasza wyobraźnia ma wielkie pole do działania i potencjał ten trzeba wykorzystywać i rozwijać! Myśląc o tym, staram się, by w każdym tygodniu znalazło się miejsce  na takie aktywności. Różnie to wygląda: może to być zabawa w tworzenie historii z wykorzystaniem kreatywnych kostek, tworzenie prac plastycznych na wybrany temat (ostatnio: "Mój wymarzony świat"), zachęcanie do wymyślania rozwiązań różnych problemów (ostatnio dzieci zastanawiały się, jak wydobyć lód z wody przy użyciu nitki i soli - pisałam o tym tutaj), tworzenie "rzeźb" pokazujących samopoczucie dzieci i wiele innych. Są to zadania, w których zazwyczaj nie ma jednej poprawnej odpowiedzi, bo rozwiązań jest tyle, ile pomysłów.




Przy okazji dzieci uczą się tolerancji i otwartości na twórczość innych. Nie oceniamy prac, nie porównujemy między sobą. Uczę dzieci komunikacji, która nie gasi inicjatywy i nie podcina skrzydeł, natomiast pozwala na stworzenie atmosfery wzajemnej akceptacji. Oglądaliśmy dzieła, które stworzył Salvador Dali, czy Pablo Picasso, dzieci miały okazję zobaczyć, że sztuka nie zawsze odzwierciedla rzeczywistość, natomiast wielkie dzieła często oddziałują na nasze emocje. 


Większość dzieci chętnie podchodzi do aktywności bazującej na swobodnej twórczości. Niekiedy pojawiają się co prawda chwile zwątpienia, wahania, ale z każdym kolejnym zadaniem jest ich coraz mniej.




Dzisiaj mnóstwo radości sprawiło dzieciom ozdabianie choinek, które samodzielnie wykonały dzień wcześniej. Pozwoliłam wykorzystać do tego wszystko, co znajdą w sali w kącikach z pomocami. Dzieci wykorzystywały więc koraliki, ziarna zbóż, watę, tasiemki, brokat, folię aluminiową, kolorowy papier. Gdy choinki zostały ozdobione, część dzieci miało ochotę na więcej - powstawały więc kolejne ozdoby choinkowe - papierowe bombki, gwiazdy, aniołki i inne zawieszki na choinkę. Część z tych ozdób dzieci wykonały specjalnie do swoich domów, więc drodzy Rodzice dzisiaj czekają Was miłe niespodzianki :)


Kreatywność to cecha bardzo pożądana we współczesnym świecie. To dzięki niej świat idzie do przodu. Każdy z nas ma do niej wrodzone predyspozycje, a cała sztuka polega na tym, by ich w trakcie życia nie utracić!




środa, 12 grudnia 2018

Lód i śnieg - to fascynujące!

Dzisiaj dzieci zostały przywitane przez pogodę typowo zimową. Oczywiście były tym zachwycone i obserwacja padającego śniegu przez okna sali była interesującym początkiem dnia.


Skoro padający i długo wyczekiwany śnieg tak zaprzątnął uwagę dzieci, postanowiłam wykorzystać tą naturalną ciekawość do przeprowadzenie w dniu dzisiejszym zajęć właśnie na ten temat.


Skąd się biorą opady atmosferyczne? Oczywiście z wody. Ale skąd ta woda? W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie dzieci obejrzały globus, z którym miały już wcześniej do czynienia przy okazji innych tematów. Zauważyły zaraz, że wody na naszej planecie jest bardzo dużo. 


Pojęcie parowania wody części dzieci było już znane, ale żeby je wszystkim zobrazować, użyłam czajnika. Dzieci obserwowały, że woda zmienia się w parę wodną, dowiedziały się więc jak powstają chmury. Następnie obserwowały, co się dzieje, gdy "chmura" zderzy się czymś zimnym (w naszym przypadku - powierzchnią talerzyka). Przekonały się, że w takim przypadku para wodna znów zmienia się w wodę. Jak powstaje deszcz stało się już jasne, a dzieci samodzielnie doszły następnie do tego, że do powstania śniegu potrzebna by była niższa temperatura. Dowiedziały się przy okazji, że konieczny by był jeszcze mały pyłek lub okruszek, wokół którego zamarzająca para wodna tworzyłaby płatek śniegu.


Później dzieci samodzielnie eksperymentowały ze śniegiem, który zdobyliśmy przez okno :). Sprawdzały, jaką zajmuje objętość, jaki jest w dotyku, czy da się go "ubić". Zrobiliśmy też eksperyment, podczas którego przedszkolaki miały postawić hipotezę (zgadnąć), czy woda, która powstanie ze stopionego śniegu zajmie mniej, czy więcej miejsca niż sam śnieg. Niektórzy byli zaskoczeni wynikami :)


Na koniec przyszedł czas na kreatywne rozwiązywanie problemu badawczego...a może raczej na zabawę w MacGayvera? ;) Dzieci pracowały w parach, by rozwijać współpracę. Każda para miała do dyspozycji kubek z zimną wodą, kawałek włóczki i sól. Zadanie polegało na tym, by używając tych przedmiotów, wyciągnąć kostkę lodu z wody.


Pomysłów było mnóstwo - od łowienia kostki na przemyślne pętle, po zasalanie wody (przy okazji dzieci obserwowały, jak szybko topnieje lód w słonej wodzie). Myślałam, że zadanie będzie dla dzieci wyzwaniem, ale nie doceniłam chyba ich kreatywności! Rozwiązanie zostało znalezione w ciągu zaledwie kilku minut! 


Wystarczy położyć włóczkę na kostce, odrobinę ją posolić, poczekać, a następnie ją wyciągnąć.


Takie zadanie pozwoliło dzieciom nie tylko kreatywnie szukać rozwiązania, podążać za swoją ciekawością, ale też uczyło współpracy i pomagania sobie nawzajem. Gdy jedna para miała gotowe rozwiązanie, zaraz nauczyły się go następne.

Śnieg i lód to pole do wielu eksperymentów i badania właściwości, czyli tego, co dzieci bardzo lubią robić :)




środa, 5 grudnia 2018

Na efekty pracy można poczekać

Świat pędzi do przodu. Przyzwyczajamy się do tego, że coraz więcej rzeczy można mieć natychmiast. Tymczasem, aby osiągnąć jakiś większy cel, często trzeba czasu. Czekanie nie jest łatwe, podobnie jak planowanie pracy, składającej się z wielu etapów. 

Planowanie to jedna z ważnych umiejętności, którą dzieci doskonalą w przedszkolu daltońskim. Przydaje się ona również bardzo w dorosłym życiu. Dzieci na bieżąco doskonalą tą umiejętność, planując swoją pracę w danym tygodniu. Planują jednak pojedyncze zadania, a ja chciałam wdrożyć je również do zadań wieloetapowych. Okazją do tego była nasza świąteczna praca plastyczna.


Jej wykonanie trwało kilka dni. Najpierw dzieci wykonały postacie Świętych Mikołajów - kolorowały je lub tworzyły wydzieranki wg własnego pomysłu. Kolejny etap to wycięcie Mikołajów, przygotowanie "podłoża" do zbiorowej pracy oraz dodatków - choinek, bałwanków. 


Tutaj też zostawiłam pole do kreatywności dzieci, a jej nie brakowało! Ostatnim etapem było stworzenie ostatecznej kompozycji oraz dekoracji. Dzieci pracowały w zespołach, współpracując ze sobą.



Taka wspólna praca uczy, że wkład każdego członka grupy jest bardzo ważny. Jeśli nawet mój Mikołaj wyszedł perfekcyjnie, ale koledze/koleżance nie wychodzi, to ze względu na to, że końcowym efektem jest wspólna praca, chętnie pomogę. Dzięki temu wszyscy na tym skorzystają. W taki właśnie sposób dziewczynki wspierały się wzajemnie przy tworzeniu choinek.



Praca grupowa jest częstym elementem naszej codzienności. Dzięki niej dzieci uczą się rozmawiać ze sobą, negocjować, ustalać wspólne cele, a także wspierać się wzajemnie. Nie trzeba rywalizacji, by zmotywować dzieci do wspólnego działania. Dużo lepiej działa zaciekawienie tematem i miejsce na inwencję własną dzieci. Wtedy nie trzeba ocen, naklejek, nagród, czy kar. Dzieci robią coś, bo TEGO chcą, a nie dlatego, że chcą nagrody :)



Dzisiaj grupowo robiliśmy łańcuch. Najpierw cięliśmy paseczki, potem je sklejaliśmy. Dzieci pomagały sobie, tłumaczyły i pokazywały. Były bardzo dumne z tego, jaki efekt przyniosła wspólna praca. 



Uczenie też uczy!

Ileż to razy, gdy jako uczniowie na lekcji rozmawialiśmy, to słyszeliśmy od nauczycieli: "Chcesz się może ze mną zamienić? Może Ty poprowadzisz lekcję!?"! Oczywiście były to słowa mówione z przekąsem, po to, by zniechęcić do przeszkadzania. Od razu się odechciewało rozmów ;).

Dzisiaj, w przededniu wizyty Św. Mikołaja, Żaki miały w sobie mnóstwo energii, niekoniecznie skierowanej na uczenie się nowych rzeczy. Widziałam, że trudno jest utrzymać dzieciom koncentrację uwagi, ale temat, który mieliśmy do zrealizowania (o pomaganiu innym) był bardzo ważny. Stanęłam przed dylematem: co zrobić? 

Postanowiłam więc połączyć przyjemne z pożytecznym. "Czy chcecie się ze mną zamienić?" - zapytałam. Bez ironii, zupełnie poważnie. Dzieci, po chwili konsternacji, głośno krzyknęły: "TAK!!!". Wyjaśniłam, że w takim razie dzisiaj to ja jestem przedszkolakiem, jestem pierwszy dzień w przedszkolu i nic zupełnie nie wiem. Chciałabym, żeby dzieci mi wszystko wytłumaczyły i mnie czegoś nauczyły. Żeby mi POMOGŁY (w myśl tematu naszych zajęć) zdobyć wiedzę i umiejętności. Jaką? Miały samodzielnie podjąć tą decyzję.

Byłam bardzo ciekawa, jak dzieci podejdą do nowej roli. Okazało się, że jak na daltońskie przedszkole przystało - podeszły odpowiedzialnie i samodzielnie, do tego kwitła współpraca! 

Najpierw dzieci wdrożyły mnie w zasady panujące w grupie. Wyjaśniły, że powinnam usiąść na dywanie (a nie kłaść się na kanapie zgody ;) ), bo chcą mi coś wyjaśnić. 

Później dzieci przystąpiły do uczenia mnie. Pomysły były przeróżne! Prezentowano mi instruktaż dbania o kwiatki w kąciku przyrodniczym, uczono dodawania, odejmowania, czytania, pisania, rysowania, a nawet zabawy klockami :) 

Jak na zupełnego nowicjusza przystało, prosiłam dzieci o dokładne wytłumaczenie. Dostając tekst do przeczytania, prosiłam, by "nauczyciel" pomógł mi rozpoznać litery. Potem prosiłam, by pomagał mi połączyć głoski w wyraz. Dzięki temu dzieci - "nauczyciele" samodzielnie głoskowały, ćwiczyły syntezę słuchową, czytanie, a także musiały najpierw samodzielnie wyrazy zapisać.

Dostając zadania matematyczne, prosiłam o pomoc w odliczaniu na liczydle oraz sprawdzenie moich odpowiedzi. Dzieci - "nauczyciele"  przeliczały więc wynik samodzielnie. Przy okazji doskonaliły rozumowanie arytmetyczne.
Jedno z dzieci sięgnęło po swoją książeczkę z zadaniami i chciało, abym wykonała jedno z kolejnych ćwiczeń. Najpierw jednak samodzielnie przeczytało mi polecenie, a potem pomogło wykonać zadanie (polegające na liczeniu elementów) i na koniec je sprawdziło.


Gdy dostałam literki do napisania, "nauczyciel" później sprawdzał, które napisałam prawidłowo i zakreślał je zielonym/niebieskim ołówkiem. Tak na marginesie - metoda zielonego ołówka, czyli podkreślanie dobrze zrobionych zadań, zamiast kreślenia na czerwono błędów, jest przeze mnie bardzo lubiana, bo pozwala skoncentrować się na tym, co dobre i wzbudza motywację do dalszej nauki. A dzieci musiały porównać kształt liter wzorcowych z moimi i dostrzec różnice. Rozwijamy percepcję wzrokową!




Gdy moim zadaniem było pokolorować obrazek, umówiliśmy się, że nie potrafię mówić po polsku i trzeba mi nazwać kolory po angielsku. Dzieci utrwalały dzięki temu nazwy kolorów w języku angielskim.


Gdy miałam za zadanie coś przerysować, to "nauczyciel" sprawdzał, czy nie zapomniałam o żadnym szczególe. Znów percepcja wzrokowa :)


Na koniec podsumowaliśmy całe zajęcia, siedząc na dywanie. Dzieci wymieniały się wrażeniami. Zauważyły, że przy okazji uczenia mnie, same się nauczyły kilku rzeczy. Niektórzy przyznali, że było to trudne zadanie, inni uznali je za łatwe. Dzieci zauważyły, że różnią się między sobą, że chciały też nauczyć mnie różnych rzeczy. Jedna z dziewczynek przyznała, że już wie, dlaczego, jak chcę dzieciom coś opowiedzieć, to proszę, żeby było cicho. Rozmawialiśmy też o pomaganiu sobie nawzajem. Czas minął nam bardzo szybko i efektywnie.

A potem przyszła pora na łańcuchy choinkowe, ale o tym następnym razem :)