środa, 5 grudnia 2018

Uczenie też uczy!

Ileż to razy, gdy jako uczniowie na lekcji rozmawialiśmy, to słyszeliśmy od nauczycieli: "Chcesz się może ze mną zamienić? Może Ty poprowadzisz lekcję!?"! Oczywiście były to słowa mówione z przekąsem, po to, by zniechęcić do przeszkadzania. Od razu się odechciewało rozmów ;).

Dzisiaj, w przededniu wizyty Św. Mikołaja, Żaki miały w sobie mnóstwo energii, niekoniecznie skierowanej na uczenie się nowych rzeczy. Widziałam, że trudno jest utrzymać dzieciom koncentrację uwagi, ale temat, który mieliśmy do zrealizowania (o pomaganiu innym) był bardzo ważny. Stanęłam przed dylematem: co zrobić? 

Postanowiłam więc połączyć przyjemne z pożytecznym. "Czy chcecie się ze mną zamienić?" - zapytałam. Bez ironii, zupełnie poważnie. Dzieci, po chwili konsternacji, głośno krzyknęły: "TAK!!!". Wyjaśniłam, że w takim razie dzisiaj to ja jestem przedszkolakiem, jestem pierwszy dzień w przedszkolu i nic zupełnie nie wiem. Chciałabym, żeby dzieci mi wszystko wytłumaczyły i mnie czegoś nauczyły. Żeby mi POMOGŁY (w myśl tematu naszych zajęć) zdobyć wiedzę i umiejętności. Jaką? Miały samodzielnie podjąć tą decyzję.

Byłam bardzo ciekawa, jak dzieci podejdą do nowej roli. Okazało się, że jak na daltońskie przedszkole przystało - podeszły odpowiedzialnie i samodzielnie, do tego kwitła współpraca! 

Najpierw dzieci wdrożyły mnie w zasady panujące w grupie. Wyjaśniły, że powinnam usiąść na dywanie (a nie kłaść się na kanapie zgody ;) ), bo chcą mi coś wyjaśnić. 

Później dzieci przystąpiły do uczenia mnie. Pomysły były przeróżne! Prezentowano mi instruktaż dbania o kwiatki w kąciku przyrodniczym, uczono dodawania, odejmowania, czytania, pisania, rysowania, a nawet zabawy klockami :) 

Jak na zupełnego nowicjusza przystało, prosiłam dzieci o dokładne wytłumaczenie. Dostając tekst do przeczytania, prosiłam, by "nauczyciel" pomógł mi rozpoznać litery. Potem prosiłam, by pomagał mi połączyć głoski w wyraz. Dzięki temu dzieci - "nauczyciele" samodzielnie głoskowały, ćwiczyły syntezę słuchową, czytanie, a także musiały najpierw samodzielnie wyrazy zapisać.

Dostając zadania matematyczne, prosiłam o pomoc w odliczaniu na liczydle oraz sprawdzenie moich odpowiedzi. Dzieci - "nauczyciele"  przeliczały więc wynik samodzielnie. Przy okazji doskonaliły rozumowanie arytmetyczne.
Jedno z dzieci sięgnęło po swoją książeczkę z zadaniami i chciało, abym wykonała jedno z kolejnych ćwiczeń. Najpierw jednak samodzielnie przeczytało mi polecenie, a potem pomogło wykonać zadanie (polegające na liczeniu elementów) i na koniec je sprawdziło.


Gdy dostałam literki do napisania, "nauczyciel" później sprawdzał, które napisałam prawidłowo i zakreślał je zielonym/niebieskim ołówkiem. Tak na marginesie - metoda zielonego ołówka, czyli podkreślanie dobrze zrobionych zadań, zamiast kreślenia na czerwono błędów, jest przeze mnie bardzo lubiana, bo pozwala skoncentrować się na tym, co dobre i wzbudza motywację do dalszej nauki. A dzieci musiały porównać kształt liter wzorcowych z moimi i dostrzec różnice. Rozwijamy percepcję wzrokową!




Gdy moim zadaniem było pokolorować obrazek, umówiliśmy się, że nie potrafię mówić po polsku i trzeba mi nazwać kolory po angielsku. Dzieci utrwalały dzięki temu nazwy kolorów w języku angielskim.


Gdy miałam za zadanie coś przerysować, to "nauczyciel" sprawdzał, czy nie zapomniałam o żadnym szczególe. Znów percepcja wzrokowa :)


Na koniec podsumowaliśmy całe zajęcia, siedząc na dywanie. Dzieci wymieniały się wrażeniami. Zauważyły, że przy okazji uczenia mnie, same się nauczyły kilku rzeczy. Niektórzy przyznali, że było to trudne zadanie, inni uznali je za łatwe. Dzieci zauważyły, że różnią się między sobą, że chciały też nauczyć mnie różnych rzeczy. Jedna z dziewczynek przyznała, że już wie, dlaczego, jak chcę dzieciom coś opowiedzieć, to proszę, żeby było cicho. Rozmawialiśmy też o pomaganiu sobie nawzajem. Czas minął nam bardzo szybko i efektywnie.

A potem przyszła pora na łańcuchy choinkowe, ale o tym następnym razem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz